poniedziałek, 14 lutego 2011

Pokusa

Przychodzi do mnie na egzamin z filozofii,
ma ontyczne uda i epistemologiczne piersi.
Od razu wiem, że zda, gdy mówi:
Konfucjusz to taki pan, który mieszka w chińskich ciasteczkach.

Potem opowiadam jej o Sartrze i mówię, że
życie to smutku wieczna zmarzlina.

Jedziemy do niej, mrok mruczy przy nas jak czarny kot.
Wracam do domu nad ranem, między zadymionym niebem
a brudnymi ulicami miasta musi gdzieś być czyściec
- tam, czekając na mnie, myje się deszcz.

4 komentarze:

  1. p. nadmiar filozofii tylko szkodzi miłości...
    jej( kobiecie) wystarcza ciasteczkowa wiedza, Tobie słodycz jej piersi, gdzie tu miejsce na Sartra, on tylko byłby tym trzecim, barierą, która jak prezerwatywa nie pozwalałaby zapłodnić myśli rozkoszą zapomnienia...
    miłość to raczej matematyczna kwestia, wiesz, 1 + 1 = dowolne wstawić, proste jak budowa cepa...
    ps. czyściec to najgorszy wybór, taki stan pomiędzy może doprowadzić do szaleństwa...
    a pokusa, cóż nie ma sensu z nią walczyć...

    pzdr

    OdpowiedzUsuń
  2. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  3. wpadnij do mnie , na blogasa, po bratka :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Czytałam kiedyś ten post jakoś tuż po opublikowaniu.
    Dzisiaj z ciekawości nieprzeterimnowanej postanowiłam zajrzeć jeszcze raz.
    Te same emocje, inne też. J'adore. Lubię To, co piszesz.

    OdpowiedzUsuń